Chociaż było nas tak dużo wszyscy się zmieściliśmy i pojeździliśmy na koniu (niektórzy nawet więcej niż dwa razy:-)) Pojeździli i duzi i mali a wszystkim dopisywał wyśmienity humor z czego gospodarze bardzo są zadowoleni. Nie obyło się oczywiście bez kłopotów spowodowanych nietuzinkowym położeniem naszej stajni . Nie każdy potrafi do nas trafić a szefowa interesu ma niezwykły dar zawiłego tłumaczenia, z którego nikt niczego nie może zrozumieć. Zagrożenie pożarowe omal nie pokrzyżowało nam planów ogniskowych ale dzięki uprzejmości i szczególnej uwadze leśników z Borsuk udało
Oprócz koni, które cieszyły się tego dnia wyjątkowym powodzeniem odbył się jeszcze plener malarski i pokaz artystycznego jeździectwa w wykonaniu Oli i Cezara. Ten ostatni miał w prawdzie wiele do powiedzenia na temat nowej hiszpańskiej sukienki swojej amazonki ale w końcu zaprzestał dyskusji i ruszył w tany.
Naszych dzielnych gości nie przeraziły na szczęście odległości które trzeba było pokonywać w między czasie. Do miejsca ogniskowego i upragnionej kiełbasy oddzielał ich wcale nie mały odcinek drogi przez las. Wędrowali jednak dzielnie dzięki czemu dopisywał im później apetyt.
I chociaż nie udało nam się w pełni przeprowadzić
I jak to zwykle bywa przy ognisku przypominają nam się wszystkie końskie opowieści, które wciąż ciekawią chociaż opowiadamy je sobie po raz setny, te śmieszne upadki i przygody w terenie i tak się gada, gada i gada a księżyc leniwie kładzie się na plecach co oznacza....
....że znowu cholera przez tydzień nie będzie deszczu!