środa, 1 lipca 2009

Czas sianokosów i Wojtusia Węża


Najtrudniejszym momentem wakacji zawsze są sianokosy. Niecierpię ich z dwóch powodów:
nie mam swojego sprzętu a wynajem jest drogi,
na samą myśl o stawianiu kopek i ładowaniu przyczep dostaję dreszczy.
Kto żyw niech więc spieszy mnie pocieszyć a kto ma za dużo siły i wolnego czasu lub pragnie się odchudzić, wzmocnić mięśnie i zostać pożartym przez bąki niech łapie za widły i obiera kierunek Borsuki.
Z tego wszystkiego najlepiej miewa się wąż Wojtuś- wczoraj mnie odwiedził. Posuwistym ruchem wątłej kibici przemieszczał się właśnie pod drzwiami siodlarni ku wilgotnej przedwieczornej trawce gdym go pochwyciła:-)
Ale mi umknął, niebożę.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

No co, wolności chce chłopak:-D
No kilogramów to ja już raczej nie chcę zrzucać, bo wyjdę na anorektyczkę ;-)) Ale bardzo proszę, niech pani kochana czuje się pocieszona, bo wysiłek zostanie wynagrodzony! Już nasza trójca święta się postaraxD A w ogóle to nie można by tych koni przegłodzić przez jedną zimę i nei przygotowywać sianka??

Ala

Zuzia pisze...

Ech, zmartwienie z tym sianem, bo nie ma skąd je wytrzasnąć... :/
Wojtuś lepiej się poczuł to od razu zachciało mu się świeżego powietrza :D

Zuzia