Tu wasza dziś pasza będzie; A ja, mając oko wszędzie, Będę nad wami siedziała I tymczasem kwiatki rwała ;-))
sobota, 16 stycznia 2010
Druga strona Lazara
I tak doczekałam się efektów: nareszcie widać, że jednak od tego września coś było robione w celu uczynienia z niego na powrót posłusznego, chętnego ludziom konia a wiecie przeciez, że to nie łatwe, że czasami zdarza się tak, że raz zawiedzionego zaufania nie da się już odzyskać, że jest o jeden bat, o jedną ostrogę za daleko. Niniejszym rozważam możliwość usunięcia "Pana Niezgódki" , który jest jednym z moich licznych blogów. Po pierwsze dlatego, że teraz już mogę to uczynić. Pan Niezgódka przestał być panem Niezgódką i to dzięki mnie więc taki czyn nie przyniesie mi wstydu a po drugie i tak wolę pisać tutaj, zwłaszcza teraz kiedy mogę się chwalić, co nie?
Nareszcie zauważyłam, że ruch pod siodłem przestał różnić się tak dramatycznie od ruchu na swobodzie, jest dynamiczny, równy, pełen elegancji, jest mi wygodnie. Koń przestał uciekać poza wędzidło, zaczął reagować na pierwszą łydkę (jeszcze nie za każdym razem ale powiedzmy w 70%, w 30 reaguje na drugą), nawet do galopu, galop idzie utrzymać i odbywa się on bez ustawicznych prób schylenia łba i wystrzelenia mnie w kosmos. W tym przypadku sądzę, że dużą rolę odegrała tajemnica profesjonalistów i nie mówię tu wyłącznie o półparadzie ale głównie o moim tajemniczym/ chałupniczym sposobie nagradzania. Kary przyjmowane są z godnością, choć jeszcze zdarza się kopać w powietrze ale komu to właściwie przeszkadza. Druga strona medalu jest taka, że koń który już się ośmielił, który zaufał i doszedł do wniosku, że może mnie nosić na grzbiecie i jest to nawet przyjemne teraz niechętnie przechodzi w tył. Jeżeli użyję całej swojej masy to jestem w stanie zebrać kłusa ale z galopem jest już kłopot, już potrzebuję niemal półtorej długości placu, żeby namówić konia do skrócenia galopu lub przejścia do kłusa, bo wspólny galop jest przeciez akurat taki fajny i koń własnie to odkrył! Co najśmieszniejsze: ze wszytskich sposobów na zwalnianie wypróbowanych przeze mnie najlepiej jednak działa zwykłe "prrr, chola" - wiadomo wiocha i stodoła, taniec, śpiew, cepelia.
No i jak tak pędzimy to oczywiście jesteśmy mało precyzyjni i nadsterowni, wiadomo, wraz ze wzrostem tempa wzrastają problemy.
Te same kłopoty ma Ola z Efendim i myślę, że ogólnie rzecz biorąc obydwaj panowie mają po prostu ogromną potrzebę ruchu a ruchu trochę za mało. Trzeba się więc chyba bawić, trzeba biegać, gonić i cieszyć się z koniem przed każda jazdą, bo to może znacznie przyspieszyć moment przejścia w tył.
No bo dopóki nie przejdę w tył to daję słowo- sama w teren nie wyjeżdżam, nie ma opcji.
(raz byłam i żałuję, zdarło mi skalpa na zakręcie a smarki przymarzły mi do uszu:- )
Ale i tak się cieszę, i tak jest mi miło, że jednak się dogadaliśmy, że nam jest razem nareszcie jakoś po drodze, że się co do niego nie pomyliłam, nie zwątpiłam kiedy było w nim tyle złości, że nadawał się tylko do straszenia dzieci, kiedy mówiono "nic już z niego nie będzie".
I nawet jeśli jeszcze nastąpi regres, jeśli to kolejna cisza przed burzą to i tak będę wdzięczna za te mroźne wspólne poranki, za szron na brwiach i chrapach, za pokonywanie zasp, nie tylko tych ze sniegu.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
4 komentarze:
Ja tam w niego nie zwątpiłam. Cieszę się z pani sukcesu, ja bym tego nie dokonała, chociaż metoda profesjonalistów robi swoje ;]. Na razie pani nie odwiedzę, ale w ferie postaram się jak najczęściej by ćwiczyć z Lazariuszem no i samą siebie.
Pozdrawiam gorąco! Ana
Och, ja też się cieszę. Co do zwalniania, to powiem szczerze, że gdybym była Lazarem i właśnie odkryłabym, że z kochaną osobą na grzbiecie też można biegać równie dobrze jak i bez, to nie chciałoby mi się zwalniać! Ale te zabawy przed jazdą to dobry pomysł, może zmieniłabym wtedy zdanie.;-)
A ja jutro, nareszcie, przyjadę, bo już normalnei nie mogę wytrzymać!
Alice.
A, zapomniałam pozdrowić!
No więc pozdrawiam, Alice von Shit lub też Thruskawka.
Oh, shit, Alice, ten nowy przydomek psuje Ci fryzurkę!
No to strasznie miło i przyjemnie czytać takie notki! Jak już to Ana Lablabla napisała, ja bym również nie osiągnęła takiego sukcesu...
Przydałoby się tylko tu wstawić jakieś uśmiechnięte zdjątko z panią i Lazarem w rolach głównych... :D
Może uda mi się któregoś feriowego dnia przyjechać na borsucze tereny?
Pozdrawiam, Suzan.
No tak, bo jeżeli nie przyjedziesz do nas z aparatem to ze zdjęć nici bo ja już aparatu nie posiadam
Prześlij komentarz