Tu wasza dziś pasza będzie; A ja, mając oko wszędzie, Będę nad wami siedziała I tymczasem kwiatki rwała ;-))
piątek, 8 stycznia 2010
Maseczka na pomarszczoną duszyczkę
Wszyscy, którzy posiadają własnego konia, co najmniej jednego a zwłaszcza ci którzy posiadają przy tej okazji własną stajnię lub istnieją w czyjejś stajni w roli nie tylko biernego klienta ale i czynnego pomocnika znają doskonale czar taczuszki.
Wiadomo, że posiadanie konia to radość, spełnienie marzeń, sprawa ogólnie rzecz biorąc magiczna. Koń na własność daje nam szczęście o jakim nie śnili nawet posiadacze innych czworonogów, o ośmionogach tutaj nie wspomnę. Do konia można się przytulić całą powierzchnią ciała, można go objąć, ogrzać się przy nim i pełną piersią wdychać jego zapach, co działa dużo lepiej niż relanium, nikotyna, amfetamina marihuana, 0,75 Finlandia i inne środki w tym również psychotropowe, o których wiemy, że na ból istnienia bywają skuteczne. Nie ma jednak jak koń.
Istnienie konia dodatkowo mobilizuje nas do ruchu na świeżym powietrzu, do prac polowych i jazdy konnej a co za tym idzie dzięki posiadaniu kopytnego przyjaciela jesteśmy zmuszeni i zobligowani (o ile oczywiście nie jesteśmy chamem, któremu się wydaje że zjadł wszystkie rozumy i popchnął je ku stolcowej kiszce przy pomocy bata) do ciągłego doskonalenia swoich umiejętności i zdobywania coraz to nowej wiedzy tajemnej pozwalającej nam na lepsze porozumienie z naszym partnerem- koniem. Oprócz tego zdobywamy zazwyczaj przyjaciół i wrogów o podobnych pasjach i tworzymy wokół siebie siatkę skomplikowanych relacji międzyludzkich zawierającą ważną dla nas grupę wsparcia w postaci ulubionych doradców i pomocników, w której centralnym punkcie oczywiście znajduje się nasz koń.
I wydawać by się mogło: żyć nie umierać, gdyby nie taczuszka.
Wczoraj wieczorem, po pracy, taczuszkę ładowałam wielokrotnie, a że góra za stajnią osiąga już wielkie rozmiary, pchanie taczuszki zdaje się być pracą odrobinę syzyfową, w dodatku często podobnie się kończy. Czyn dodatkowo utrudniają ciemności nieprzeniknione więc często gęsto człek się potyka lądując facjatą w taczuszce i nie wybijając żebów li i jedynie dlatego, że taczuszka jest pełna. Tak oto w głębokich ciemnościach powstaje pomysł na nową serię maseczek przeciw efektom starzenia, który ma szansę uczynić mnie nieśmiertelną- Dodziatella Versache z Borsuk.
Na szczęście moja grupa wsparcia nie przesypia zimy i podczas gdy ja muszę ślęczeć w pracy moje konie pracują. Główna organizatorką prac i zabaw jest niewątpliwie Olgierda: wczoraj załatwiła Lazarowi teren z Tomkiem, dziś załatwi Cezarowi nową partnerkę do ćwiczeń na placu, w dodatku zabójczo w nim zakochaną. Mam nadzieję, że dzięki niej nasz wielki guru przypomni sobie jak się idzie od łydki bo ostatnio bywało z tym różnie.
Ja z kolei dokonałam zakupu dwóch nowych mioteł i pięknego jasnego ogłowia dla doktorka. Czeka mnie też kolejna wymiana kranu, bo ten który urwałam już wymieniłam ale nowy urwał się komuś innemu całkiem przy samej ścianie prawdopodobnie w wyniku zimna i teraz łapanie wody do wiader jest sztuką niemal magiczną. Woda dramatycznym sikiem prostym wystrzela w powietrze i zderza się z ziemią jakieś trzy metry dalej. Zbliżenie się do siku grozi obryzganiem w wyniku którego ubranie przymarza do ciała prawie od razu.
Jeżeli ten mróz zaraz się nie skończy obawiam się, że z radości wszyscy powariujemy.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
3 komentarze:
Nie mam stajni, ani własnego konia, ale pomagam i mam prawojazdy na taczkę! :) Teraz niestety jest zima i rodziciele nie za chętnie pozwalają mi zostawać i pomagać. Ale zawsze pozostaje nadzieja na ładniejsze dni ;]
Ana
oj z taczuszki to się uśmiałam, ale święta prawda, hehehe.
wszyscy maja juz dosyć zimy i mrozów, ja równiez, a pamiętam momenty kiedy chciało mi sie puszystego śniegu. No i masz babo placek, mój ambitny plan chudnięcia podczas jazdy konnej poszedł się ..... bo ślisko jak diabli ;>
no, może jutro pojadę w jakis teren ...
Tak tak tak. Koło listopada zaczyna nas ogarniać ogólnie rozumiany merry christmas a potem mamy tego nie tylko po kolana. Nie wiem czy da się schudnąć jeżdżąc konno ja tam zapisałam się na basen;-) na wszelki wypadek.
Prześlij komentarz