sobota, 2 stycznia 2010

Za moją stodołą...czyli ponurnik noworoczny













Jedna z moich koleżanek powiedziała przy mnie ostatnio rzecz, która głęboko mnie zastanawia:
"Bo latem to masz interes a zimą tylko doła" .
Amen alleluja i hura!

Dziś właśnie urwałam kran- jedyne nasze źródło wody, brawo, no brawo po prostu czad. Wydarzenie to sprawiło, że zapadłam się w siebie i jeżeli ktoś wcześniej uważał mnie za nieco wycofaną to spieszę oznajmić, że wcześniej byłam w szampańskim nastroju w porównaniu z tym co dziś. Ten kran!
Ponieważ świąteczny wypoczynek jak już wcześniej wspominałam wypoczynkiem nie był, oczy same mi się zamykają. Obowiązek nocnych posiadówek w okresie sylwestrowym stanowczo nie jest dla kogoś kto ma na stanie gromadę kopytnych od rana do nocy gromko wołających jeść. Z racji mej nadludzkiej krzepy (kran był bardzo solidny) proces noszenia wody stał się jeszcze bardziej skomplikowany: łazienka teściów, małe wiaderko, spacer przez mieszkanie, ubieranie butów i napełnianie- dwa kursy i wiadro Astry pełne, trzy kursy, napełnia się wiadro Cezara i tak dalej...
Efendi rozpracował zamknięcie swojego boksu i dziś zastałam go w czułym uścisku z Asterką po środku stajni. Musiał tam stać całą noc bo narobił mnóstwo kup i pewnie się nawet nie zdrzemnął zajęty amorami. Dopiero moje pojawienie się zapędziło go spowrotem do boksu.
Codziennie siadam na Lazara chociaż wiem, ze niedługo zacznie się praca i pewnie znów wszystkie wysiłki pójdą na marne. Zastanawiam się czasami czy to w ogóle w moim przypadku ma jakiś głębszy sens, w końcu jestem tam sama, nikt nie widzi moich błędów, wszystko robię na czuja starając się po prostu nie szkodzić i robi się z tego takie "nibyujeżdżenie", "dajmynatoujeżdżenie" albo "quasiujeżdżenie", wspaniała akcja zastodolna, dokładnie tak jak to ostatnio zauważyła jedna z moich blogowych sąsiadek. Miałyśmy z Olą wielki plan wzajemnego wsparcia ale w praktyce wcale się nie widujemy, mijamy się, spieszymy i nawet gdybyśmy się bardzo spięły to nie będziemy w stanie umówić się na wspólne trenowanie bo przecież na tym polega nasza współpraca, że ja jestem jak nie ma Oli a Ola jak nie ma mnie. Od poniedziałku do koni rano ma przychodzić Justyna. Pokładam wielką nadzieję w tej niewielkiej zmianie, liczę na dłuższe spanie, mniejsze spalanie paliwa, lepszą atmosferę i ogólne zwolnienie obrotów.
I tak będąc naczelnym rolnikiem w tej mojej dolinie czuję się w konsekwencji coraz bardziej osaczona, coraz bardziej zmęczona, coraz głębiej samotna samotnością, która nie ma nic wspólnego z obecnością innych osób, czuję się smutna do porzygu, ponura jak rodzinny grobowiec i wypalona jak zeszłoroczny znicz.
Macie tak czasem?

ha ha swoją drogą jak porównam ten post z poprzednim, w którym twierdzę, że mam szaloną radochę i ogólnie rozumiany uśmiech owija mi się wokół głowy to dochodzę do wniosku, że to chyba już schizofrenia u wrót.

8 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Pozdrawiam serdecznie :)

Sowia Stópka pisze...

Ech...:-)

Anonimowy pisze...

Pani to się potrafi zdołować jak nikt inny! No może poza mną...
" Mama: Ale śnieg się ładnie skrzy!
Ja: No... Pewnie dostaniemy ślepoty śnieżnej.
Mama: Ty malkontentko poranna! Idź do pani Dominiki będziecie się wzajemnie nakręcać
;-)"
No więc mogę wpaść w depresję do towarzystwa: mam okropnego liszaja przy ustach, krostę na nosie i na policzku, okropne, elektryzujące się włosy, muszę wracać do szkoły w której mam klasówkę, a poza tym istnieje jeszcze kilka powodów - na tyle ważniejszych, że wolę nawet o nich nie wspominać.
Co do Lazara, to zawsze jest jakiś sens. Nie trzeba dążyć do zostania świetnym ujeżdżeniowcem, który jeździ na zawody i najlepiej jeszcze wszystkie wygrywa. A jak już pani wspomniała nie ma pani trenera ani czasu, więc jak na takie warunki i tak pani dużo osiąga. A poza tym, przecież pani kocha te konie więc niech pani traktuje tą jazdę jak przyjemność. Na razie można iść małymi kroczkami do przodu, w miarę czasu i możliwości, a już niedługo będzie wiosna i będzie lżej. Natomiast kran może pani potraktować jako dowód własnej siły (nie tylko fizycznej). Jeszcze tylko różowe okulary na nos(żeby pasowały do różowego futerka) i świat się zrobi weselszy:) A jak przyjdziemy do pani do sklepu to już w ogóle będzie miodzio, co nie?
Ściskam, Ala.
PS. Moja mama też panią serdecznie pozdrawia :-)
PS2. Mam dla pani niespodziankę, ale to dopiero na urodzinki ^^

Anonimowy pisze...

O rany, dopiero teraz zauważyłam jak się rozpisałam!
A.

Anonimowy pisze...

Aż nie mogę się nadziwić podobieństwa naszych stajni, koszmar wodny czyli: ściąganie butów, przemarsz przez cały dom, kałuże na parkiecie, znowu ubieranie butów i tak 9 - 10 wiaderek 2 razy dziennie. Pomijam mokre skarpety bo nie wszystkie kałuże zauważę.
Pomijam zasypany śniegiem węgiel, chwilowy brak kasy, i tak dalej, itp, itd.
Ale, ale, jest nowy rok, nowe możliwości, raczkujący optymizm ( bo to dopiero 3 dzień nowego roku )i po prostu musi być lepiej. Taj myśli się trzymaj targając wiadra ;)
Pozdrawiam
Srokacze.

Anonimowy pisze...

Widzę po komentarzach jakąś towarzyską depresję ze strony Alice, mogę się dołączyć? Nie będę wymieniać z jakiego powodu bo jest ich mnóstwo i ciągle są nowe. :)
Moja niespodzianka nadal nie chce dojść, ale wciąż jest nadzieja!
Nie będę się rozpisywać jak Maciejewska, ale również uważam, że praca z Lazarem ma jakiś sens. Pani dużo dla niego robi, a przede wszystkim wierzy(Wierzę, że ten koń ma moc! ;]).
Mocno przytulam i pocieszam.
Pyskata Majka(Ana)

Anonimowy pisze...

U mnie to wszystko idzie na marne. Dla mnie to już nawet żadnej przyjemności nie ma. No może jednak trochę...
U mnie to samo z wodą, chociaż jest mała różnica dwóch koni mniej ;)
Ciągle dołki i depresje, nowy rok, trzeba postanowić być bardziej radosnym! :D Chociaż jest niezwykle trudno.
Zuzia

Anonimowy pisze...

w takim razie ja przejmuje role aski, bede niepoprawna optymistka i powiem wam tak:
*po pierwsze: od noszenia wiader wzmocnia nam sie miesnie a za tym idzie cala masa korzysci np.: mniejsza zadycha przy gnoju, obornikowe drzwi bedziemy otwierac jednym palcem, łatwiej będzie obezwładnic ofiary ( siostro, wiesz o co chodzi:)) i wiele wiele innych
*po drugie: jak dobrze pamietam to od tygodnia, dzien nam sie wydluza! i bedzie coraz cieplej,jasniej, i bardziej miekko:)
*po trzecie: pomyslcie o tym jak fajnie bedzie w wakacje, i ze przezyla kazda z nas juz pare takich zim, i z kazda minuta jest blizej do jej konca:)
*po czwarte: cieszcie sie ze matury nie macie w tym roku!!!!:P:P:P:P


olgierda