Istnieje jednak coś takiego jak pogoda nie na konie. Roztopy. Borsuki pod wodą.Woda jest wszędzie z wyjątkiem kranu w stajni, który wciąż nie odmarzł. Najbardziej uciążliwy ów klimat jest jednak nie dla tego kto konia dosiada lecz dla tego kto stoi na placu po kostki w mokrym...nie wiem czym. Same konie natomiast kwitną. Ciepło już więc humory im dopisują, pomysłów na ubaw nie brakuje i oczywiście spod licznych za przeproszeniem gówienno- błotnych fresków na ciele nie widać jakiej są maści. Nawet Lazar- król czyściochów pozwolił sobie na kilka zaklejek nie do usunięcia. Pozostali członkowie teamu upaprali się od stóp do głowy a tego najbardziej ustrojonego nie ma na przedstawionej fotografii- wstyd.
Walczymy, bo inaczej nazwać się tego nie da, z obezwładniającym lenistwem jeździmy, nauczamy, nie tracimy wiary w szybkie przyjście wiosny. Ja ostatnio szczególnie chętnie dosiadam Astry- jeżdżąc na niej ma się uczucie jakby było się łaskotanym- ekstremalny zastrzyk endorfin. Poczyniłam też wiekopomne odkrycie- stwierdziłam, że Frodo jednak myśli!