Tu wasza dziś pasza będzie; A ja, mając oko wszędzie, Będę nad wami siedziała I tymczasem kwiatki rwała ;-))
wtorek, 8 września 2009
Tajemnica profesjonalistów
...a teraz także i nasza.
Mowa tu o niczym innym jak o półparadzie- złotym środku profesjonalistów, który nie tylko pomaga przywołać uwagę konia ale również pozwala mu odzyskać harmonię, równowagę i co ważne dla nas- ustawić konia na wędzidle.
Pomoc ta cicha i trwająca nie dłużej niż mgnienie a mająca moc wielkiego "halo!" dotąd była nagminnie lekceważony przez moich znajomych jeźdźców i przeze mnie z resztą, nie chwaląc się, też.
No bo co to właściwie jest ta półparada?
Komu to ?
Do czego?
No i po co właściwie zaśmiecać sobie głowę jakimiś bajerami z księżyca skoro nasz koń idzie? Z zadartym łbem, z zapadniętym grzbietem ale idzie, panie, jak burza!
A że nam przy tym nieco niewygodnie, to trudno, brzydko nosi zaraza i tyle.
A że nas lekceważy czasami, płochliwy jest i krnąbrny? Widać bata mu brachu potrzeba.
Otóż nie.
Sami doskonale wiecie, bo tajemnicy z tego nie czynię i nigdy nie czyniłam, o moich licznych porażkach z krnąbrnym niejakim Lazarem. Wielu przybywało mi z pomoca chociaż nikomu królestwa za to nie obiecywałam, były ostrogi (stosowane nieco nieumiejętnie), były propozycje munsztuka i innych podejrzanych złomostw, były wreszcie i baty, próba sił i jak łatwo przewidzieć: wielka przegrana, ale tę historię wolelibyśmy zapomnieć.
A potem przyszło olśnienie i zaczęłiśmy od nowa, bez bicia, bez krzyku, po dobroci. Nie od razu było łatwo i nadal nie jest. Słynne podskoki mojego konia osiągnęły już sławę na trzy wsie i dwa powiaty ale to nic. To minie. Podczas treningów zarówno pode mną jak i pod Asią wciąż występował jeden nagminny problem: zupełny brak zatrzymań i brak zagalopowań. Jakby ich nigdy nie było na świecie.
Aż raz nagle pojawił się Tomek i jego półparady i oto staliśmy się wszyscy świadkami niewielkiego, niepozornego, czteronożnego cudu z Borsuk - pielgrzymki zawsze mile widziane.
Siedząc sobie cichutko z boku i obserwując trening Oli i Cezara, do których właściwie trudno już się przyczepić więc powoli robi się nudno:-) nagle zwróciłam uwagę na tych drugich: Tomka i Lazara. Zobaczyłam swojego konia w całkiem odmiennym fajnym ustawieniu, z okrągłym grzbietem, piękną luźną szyją i tylnymi nogami, które (o litości!) nie wlokły się za nim jak zwykle jakby nie należały do niego. Ponad to z nonszalancją i jakby bez wysiłku Tomek zatrzymywał mojego konia niedozatrzymania z kłusa do stój po czym ruszał na moim koniu niedoruszenia ze stój do kłusa. Potem, panowie, był zwyczajny, ładny galop i zmiany nogi i jakieś nieśmiałe początki ustępowania od łydki i koń mój niedonauczenia nagle pokazał, że umie. W osiągnięciu tego wszystkiego pomogły zdecydowanie i konsekwencja (nie bat, kochani, nie bicie!) i właśnie półparady, których ja dotąd nie stosowałam bo
mi się nie chciało
Z przykrością więc dochodze do wniosku, że jeżeli ktoś tu był nie do ruszenia, nie do zatrzymania i nie do nauczenia to
byłam to ja?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
4 komentarze:
no tak :-) to się nazywa "wyczucie jeździeckie", którego Tomkowi, chyba nikt nie zaprzeczy, nie brakuje :-)
ja_na_ha
No kurczę, gdyby mi się tak chciało półparady w tym Prośnie robić to może moja jazda wyglądałaby milej ;)
Szkoda, że nie widziałam wtedy Lazara :D
Pozdrawiam serdecznie :D
No i tak to w Borsukach zaczyna się praktykować czary w biały dzień! :)
ave lazarze!
angela
Prześlij komentarz