niedziela, 4 października 2009

No to proszę


Weekend był bardzo owocny. Różnie się mówi o pracy, która trwa bez przerwy, jest masa mądrych przysłów i powiedzonek ludowych ale mnie w obecnym stanie przychodzą do głowy tylko dwa: "Kto nie pracuje niech nie je" jak również "praca czyni wolnym"- jedno i drugie jest daleko idącym eufemizmem. Mówi to człowiek, który wolnego nie miewa. Ale do rzeczy. Na Borsukach jak i wszędzie , pogoda daje ostro popalić- mimo to jeździmy. W sobotę odwiedziła mnie Suzan, która z całej siły pracuje nad dosiadem. Ja to wiem, wie to ona i pewnie także pomagający jej w sobotę Cezar, jak trudno jest pozbyć się starych nawyków na rzecz nowych, choćby były nawet lepsze. Ale cudotwórca Cezar namówiłby łysego do kupna grzebienia, namówił więc i Zuzię by pięknie siedziała i na prawdę, na prawdę, koledzy i koleżanki- Zuza nam się rozwija. Z Zuzią przyjechała jej młodsza siostra Ola, która jeździła na Astrze. Obydwie dziewczyny próbował zawstydzić ich młodszy brat Maciek...ale mu nie wyszło:-). W sobotę była też Ola Młodsza jak zwykle pełna skupienia, powagi i pracowitości, ćwiczyła zagalopowania, pierwsze w życiu samodzielne. Bała się , że spadnie w tym galopie ale tu się pomyliła- Asterka sprytnie pozbyła się jej z grzbietu w kłusie- ach tyłki bolesne!
A dziś wieje. Najgorsza z możliwych pogoda na konie, chociaż podobno pogoda na konie może być tylko dobra i lepsza. Znawcy tematu wiedzą jednak doskonale czym są spadające gałęzie, falujące taśmy i radośnie podskakujący na drodze foliowy worek. Bałam się więc o Majkę dosiadająca Lazara, ten jednak wyświadczył nam tę łaskę i dziś był raczej apatyczny. Majkę z początku traktował z pogardliwą wyższością licząc pewnie na to, że ją przestraszy a tu nic z tego. Majeczka chyba cały tydzień ćwiczyła techniki relaksacyjne bo nerwy miała ze stali. Udało jej się, choć nie bez wysiłku wycisnąć z konia sporą dawkę pozytywnej energii- brawo. Równolegle z Mają ćwiczyła Ala na Astrze zagalopowania z wolnego kłusa, wyjątkowo trudne na tym szalonym rumaku. I tu również brawo, udało się nie tylko samo zagalopowanie ale równiez udało się namówić konia by pogodził się z faktem, że jeźdźcy czasami mają w ręku palcaty i nie jest to powód do wchodzenia na drzewo.
Na końcu jeździła Łucja. Łucja jest naszą nową uczennicą, ma już trzy swoje konie i historia oczywiście niestety i jak zwykle się powtarza. Dziewczynka jest jeszcze mała, jeździć trochę umie ale niewiele, koniki sobie są i to cała ich rola a rodzice nie mogą w niczym pomóc bo jeździectwo nie jest akurat ich mocną stroną. I tak patrząc na Łucję przypominam sobie jak to było jak byłam w jej wieku i chciałam mieć własnego konia a rodzice się nie zgodzili- jaka byłam zła, obrażona, zrozpaczona i wściekła jak pomstowałam na ich niesprawiedliwość. A oni wiedzieli co robią chociaż ja akurat wtedy już jeździłam nieźle ale samo jeżdżenie to przecież tylko kropla w morzu końskich potrzeb, to tylko ułamek wiedzy, którą trzeba posiadać by nasz koń był z nami szczęśliwy. Ściskam wszystkich ciepło w tą sztormową pogodę.








(photo by Suzan)

12 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Mimo tej pogody, to najbardziej lubię jesień, bo uśmiecham się szyderczo, kiedy siedzę w cieple pijąc herbatę, a na zewnątrz ludzie zakładają kaptury xD
Rozwijam się jak kaktus, którego dostałam kiedyś od babci i urósł tylko parę milimetrów...
Pozdrawiam, choć wieje, pada i lata.
Ta sprośna fotografka, czyli postrach okolicznych chłopów... Suzan!

Alicja w Krainie Czarów pisze...

Samo jesienne życie, po prostu!
Chciałam tu obronić Astrę, bo ona nie wchodzi na drzewa (nie biorąc pod uwagę terenów...), a tylko pędzi sobie całe kółko, co chwilę rozpaczliwie przyśpieszjąc kłusa, bo przecież czuje na łopatce koszmar ze swoich snów...
No. A ja też lubię jesień, kiedy to mogę sobie posiedzieć przy lampce, zajadając drożdżówkę, a na zewnątrz ciemno, zimno, pada i wiatr wyje.

PS. SuSan piszę się przez S! I ja wiem, że Zuźka będzie polemizować, że ona jest inna i pisać jej pseudo trzeba przez Z, ale ja obstanę przy swoim. (A naprawdę razem;-P) Jak ktoś ma ochotę, to mogę się jeszcze o coś powykłócać, a co! :D

Anonimowy pisze...

Wiem, że przez S, domyśliłam się kilka dni po przyjęciu tego imienia, ale mi się bardziej podoba przez Z.
AliSe!!! :p
SuZan

Sowia Stópka pisze...

Jak się Alicja nie uspokoi to będziemy ją odpowiednio traktować tutaj jak już innych, mądralińskich przed nią, ilekroć zacznie się mądrzyć ja będę was pytać "czy ktoś coś mówił?" A wy odpowiecie "nie nic nie słyszeliśmy"

Anonimowy pisze...

Zgoda. Mam nmadzieję tylko, ze opanuję wtedy swój wybuch śmiechu :D
Suzan, a jakże.

Anonimowy pisze...

A jak nie będę nic mówić, to co? "Jakoś tak podejrzanie tu cicho, szłyszycie"? "Nie, no właśnie nic nie słyszymy bo Mądralińszka ma knebel w ustach!"
AliSsss.

Majeczka pisze...

Zdjęcie pani świetne ;) No tak ja cały tydzień przygotowywałam się na tą jazdę, no i jestem zadowolana z tego pieknego koniska bo coś się udało! :)
Ana

Sowia Stópka pisze...

Dziś ja jeździłam i było wspaniale, myślę, że teraz może być już tylko lepiej

Anonimowy pisze...

Cierpliwość nie, bo ogólnie jest dobrze, tylko czasu nie ma... Po prostu tata wolałby druga doświadczoną kobyłkę niż postrzelonego wałacha... Ale trudno by było sie z nim rozstawać.
Pozdrawiam, Sprośna Suzan.

Sowia Stópka pisze...

Ech, trudno też nie przyznać mu racji, niestety.

Karpienka pisze...

Jeżeli będzie pani miała czas... to już chyba wie pani, co będzie trzeba zrobić na tym blogu?

Ana von Lablabla pisze...

Uroczyście oświadczam, że mam blogspot'a :)

Ana (Majka)