Tu wasza dziś pasza będzie; A ja, mając oko wszędzie, Będę nad wami siedziała I tymczasem kwiatki rwała ;-))
poniedziałek, 9 listopada 2009
Przychodzi taki moment w życiu każdego człowieka pracującego, że ma się wrażenie przebywania w chomiczej karuzeli pośród ciasno okalających nas betonowych bloczków. Sytuacja wydaje się być bez wyjścia i zmuszać nas do coraz efektywniejszego biegu który donikąd nie prowadzi a jedynie męczy coraz bardziej. I to jest kochani ten moment kiedy należy pogodzić się z faktem, że być może pewne rzeczy robimy bardzo dobrze ale nie jesteśmy niezastąpieni i dać się zastąpić. Ja właśnie kilka dni temu wyraźnie poczułam, że jeszcze dzień i zwyczajnie się przewrócę, do tego doszło niezwykłe zjawisko niepoznawania się rano w lustrze (co tu robi ten upiór w mojej piżamie?) i ogólny ból istnienia silniejszy nawet od niechęci do tego, by ktokolwiek poza mną dotykał moich koni. Spakowałam więc torbę, odpisałam na maile i komentarze, kupiłam zapas saszetek mięsnych dla mojej nieszczęsnej Hexy zostającej pod opieką pana i spadam w swoje stałe miejsce na najdłuższy urlop na jaki stać pracoholika- do soboty. A dla Was przyjaciele mam piosenkę, żebyście na pewno o mnie pamiętali:
Andrzej Grabowski - Jestem jak motyl (6/12)
przepraszam za błędy ortograficzne i literowe, nie są one wynikiem mojego ignoranctwa
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
3 komentarze:
Niech już pani nie przeprasza ;)
Ja także widze takiego upiora w lustrze.
Ana :)
Tak, tylko że ze szkoły nie można wziąć urlopu ;D Dobrze, że są weekendy...
No właśnie, nie musi pani przepraszać, i tak wiemy, że to wynik pani ignoranctwa... Żartuję ;D
Alice
A to świnki dwie:-)
Prześlij komentarz