piątek, 12 lutego 2010

Pozdrawiam


Pozdrawiam Was kochani z mojego niezwykłego urlopu w wielkim mieście, gdzie czar mazurskiego jeziora (zwłaszcza o tej porze roku) kojarzy się ludziom wyłącznie z wakacyjną sielanką, baśniowym krajobrazem Shire'u z opowieści o hobbitach i w ogóle ( wcale!!!) nie powoduje reumatyzmu. Nie wiedzą biedni ludkowie, że to ja jestem tutaj w siódmym niebie: od dwóch dni nie pracuję fizycznie i zażywam na przemian gorących kąpieli i poleżanek z kompem i kawą w łóżku, którego na domiar szczęścia nie muszę ścielić. Za doborowe towarzystwo mam bowiem podobnego do szeroko uśmiechniętej świni psa rasy amstaff, któremu moje rozbabranie jakby wcale nie przeszkadza. Dzięki łóżku, ciepłej wodzie i okładom z psa dusza wraca do równowagi, bark przestaje skrzypieć i trzeszczeć, świat nareszcie zaczął zwalniać i cholerna piosenka o purpurowym zegarmistrzu już mnie nie prześladuje.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

No, niech pani wypoczywa i da znać jak wróci bo mu chętnie odwiedzimy borsucze strony. Dopiero tydzień, ale ja i tak już tęsknię!
Anaa

Anonimowy pisze...

No to miło słyszeć, że pani tak spędza czas :)
Fajne psisko.
Suz