środa, 7 maja 2008

nie-moja paranoja

Kto na własne oczy nie zobaczył i na własnych czterech nie doświadczył, ten z pewnością nie uwierzy w to co powiem. Nie mam już paranoi urzędowej bo dotarło do mnie, że bynajmniej nie ja tu jestem głupia.

Otóż od lutego opłacam pensjonat dla Astry i ponoszę koszty związane z jej egzystencją w moim świecie a pieniędzy na hipoterapię jak nie było tak nie ma. W funduszu pracy, z którego dotacja ma pochodzić kończą się pieniądze co zrodziło konieczność wypłaszania wnioskodawców przy pomocy strachów przeróżnych. Powstało pewnie mnóstwo firm budowlanych i sklepów z ciuchami a tu nagle pojawia się entuzjastka, która chce dzieciaki na koniku wozić- szok w kuluarach!
Zażądano ode mnie oświadczeń od klientów, że będą chodzili na hipoterapię.
Nie wiem jak można wymagać od kogokolwiek oświadczenia, że będzie brał udział w czymś co jeszcze jest w sferze planów. Interesuje mnie ponad to czy gdybym otwierała budkę z lodami, też takie oświadczenia musiałabym dostarczyć. No i jak ja wyglądam zaczynając rozmowy z klientami od podsuwania im cyrografów- chyba przypominam bardziej nawiedzonego guru niż panią magister z doświadczeniem zawodowym.
Zapytałam dlaczego?
Odpowiedziano mi, ze komisja chce mieć pewność, że będę miała pracę i że się utrzymam.
Samo z siebie nasuwa się pytanie co szanowną komisję obchodzi moja przyszłość skoro notarialnie poświadczam, że pieniądze zwrócę w razie niepowodzenia. Sama z resztą nie wiem czym ta hipoterapia dla mnie się skończy i nie przeczę, że się obawiam fiaska całego przedsięwzięcia jak pewnie każdy, kto dopiero zaczyna w biznesie. Ale chcę i zrobię wszystko, żeby dzieci miały hipoterapię a ja chleb i coś do chleba.
Poinformowano mnie ponad to, że nie ma zbyt wielkiej szansy na to bym dostała pieniądze na zakup Astry, której właściciel też już trzeci miesiąc czeka na podpisanie umowy.
Pytam dlaczego.
Bo ktoś kiedyś kupił konia za pieniądze funduszu i koń zdechł.
I abarot nasuwa się pytanie co szanowną komisję obchodzi czy mój koń zdechnie czy żył będzie skoro ja notarialnie poświadczam, że w razie niepowodzenia zwrócę pieniądze. Najwyżej będę musiała kupić nowego konia, jaki oni mają z tym problem?
I tak w nieskończoność. Dostarczyłam im zaświadczenia, udzieliłam wyjaśnień a na koniec pewnie i tak nic mi nie dadzą. Taki los. Może przynajmniej Astra szczęśliwie urodzi bliźnięta i koszty mi się zwrócą.

Brak komentarzy: