Tu wasza dziś pasza będzie; A ja, mając oko wszędzie, Będę nad wami siedziała I tymczasem kwiatki rwała ;-))
wtorek, 28 października 2008
Bezsilność
Ogarnia mnie niczym nie poskromiona bezsilna złość. Ciekawa jestem czy też zauważyliście to co mnie tak doskwiera- no szlag mnie trafia i tyle.
Mam pewne podejrzenia, ze w branży kowali i weterynarzy dzieje się coś bardzo złego, co uderza głównie w nas- małych hodowców mających po dwa-cztery konie. Po pierwsze zwłaszcza kowale, ale weterynarze również często mają nas w nosie bo:
- nie zarobią u nas
- nie ma odpowiednich stanowisk pracy (dla kowala ma być ok 3 na12m krytego korytarza jak słyszałam)
- zdarza się że nasze konie nie stoją spokojnie i jest to znakomity pretekst, żeby sobie darować (pani ma niewychowanego konia) bo na całym świecie konie stoją przecież bez ruchu, prawda a mój się kręci.
Ponad to kowale i weterynarze mają bardzo wrażliwe artystyczne dusze. Jeżeli taki na przykład kowal dowie się, ze konia przed nim podkuwał inny kowal- o kochani to koniec- obraza na całe życie.
A co ma zrobić mały hodowca?
Dziś jest tu, korzysta z usług tego kowala, na sezon przenosi konie do większej stajni, żeby zarobiły na siebie-a tam akurat kuje inny kowal- dla nas to wszystko jedno czy Kowalski czy Iksiński aby nie bił nam zwierzęcia i robił dobrą robotę, prawda?
To tak jakbym ja obrażała się na swoich klientów bo dziś są u mnie, jutro u mojej koleżanki-Moniki w Liwie a pojutrze u pana Jacka w Tardzie- jakie mam do tego prawo?
Zdarzyło mi się raz, że kowal miał do mnie pretensje o weterynarza- totalny odlot.
Teraz więc wzywając weterynarza musisz się człowieku dobrze zastanowić którego, a najlepiej jak koń ci schodzi na morzysko obdzwoń okolicznych kowali i zapytaj ich czy jeśli przyjedzie dziś do ciebie doktor Pierdzicki z Koziej Wólki to oni sie aby nie pogniewają.
A tak między nami, drodzy mistrzowie i doktorzy to czy zawsze byliście wobec nas w porządku?
Czy wzywani przez małego hodowcę do chorego grubego konia, który w dodatku nie należy do towarzyskich, zawsze dotrzymywaliście terminu?
Nie mamy wygodnych stanowisk ani pięknych rasowych koni, często nie mamy co do gara włożyć a konie to nasz jedyny zarobek, co mamy zrobić gdy się od nas odwracacie?
Wyciągnąć flintę i zastrzelić najpierw zwierzaka a potem siebie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
5 komentarzy:
chyba jednak ten kurs kowalski bvedzie najlepszym rozwiazaniem...
moze jednak ktorys z kowali sie zlituje nad nami i naszymi wierzchowcami i kopytka im czasem rozczysci na pieknych borsukach? ...
Asia
No. Nie ma to jak zrobić kurs za 17 tysiaków po to żeby podkuć cztery konie. Może ja pójdę na kowalstwo, Ty na weterynarię a Kaśkę poślemy na rolnictwo i obsługę maszyn żeby nam zboże miał kto uprawiać.
Będziemy jak kombajn Vistula- taka mać.
z ta flinta to dobry pomysł tylko ze najpierw trzeba zastrzelić kowala a potem weterynarza to następni nie odmówią pomocy:)
Nie, właśnie odmówią, bo będą się bali^^
Ala M.
ja za rolnika mogę robić i jeden problem z głowy :P
Boże drogi! tak przeczytałam i niezwykle się cieszę, że mamy kowala. który zawsze dotrzyma słowa i wie jak chodzić koło Mini, nie zrazi się tym, że Montana się panicznie boi, a Maniek nosi w zębach jego młotek i torbę, a do tego nie ma znów kantara. Iże te kopyta tak pękają...
Prześlij komentarz