sobota, 4 października 2008

Po rajdzie

Z zadowoleniem stwierdzam, że moje tętno i perystaltyka jelita grubego stopniowo wracają do normy. Celowo nie umieszczam żadnych zdjęć, poczekam na te na prawdę dobre (Hanziu, przyślesz mi kilka na maila, prawda?).
Było wspaniale i chyba wszyscy są tego zdania, ja jednak powiem za siebie. Jechałam na 24 km na Cezarze, który, chociaż ducha ma w piersi ogromnego (jak sama pierś z resztą) nie jest przecież bolidem F1. Pomimo tego grupa z Miłomłyna i okolic, do której z Asią dołączyłyśmy nie opuszczała nas w trudnych momentach. Zwłaszcza ja pragnę gorąco Wam podziękować, szczególnie Ilonie, Tomkowi, Paulinie, Oli i oczywiście mojej Asi, za okazaną wyrozumiałość i wyjątkowe fair play. Dzięki Wam dojechałam i mogłam nareszcie pójść do toalety!
Teraz jednakowoż pozwólcie cioci spocząć już na nieruchomym, z góry upatrzonym celu i nigdy nie ubierajcie stringów pod bryczesy- horror słowo daję.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

gratuluję gratuluję wszystkim :)


www.monetkon.blox.pl

Anonimowy pisze...

i tak bylo extra super i wogole xd

tylko jeden maly mankamencik, teraz zostaje nam czekac troche bo wegierki teraz chyba nie kwitna ;d przekwitaja juz ;ddd

Rajd byl swietny!