piątek, 17 października 2008

Pogoda na konie jest dobra lub lepsza


O tym przekonują mnie nieustannie obecni na placu uczniowie. Ich zawziętość w dążeniu do celu jest godna najlepszych efektów, o które trudno jednak gdy plac treningowy zamienia się w bagno. Leje drugi dzień a my wciąż dzielnie maszerujemy, choćby stępem. Mokre są konie, mokre siodła, mokną mężnie nasi kursanci i ja moknę od stóp do głów razem z ukrytym w kieszeni słonecznikiem. Moknięcie na końskim grzbiecie pomimo kataru i kichania ma w sobie jednak coś dostojnego i wzbudzającego szacunek. Jest w tym moknięciu jakaś ogromna, niepojęta przez postronnych pasja i chęć bycia tutaj z mokrymi nami i naszymi mokrymi końmi. Fajne to.
Wszystkim, którzy jutro startują w Gonitwie Hubertowskiej życzę by usłyszeli trzask pękających nitek w rajtroku osaczonego lisa. Uważajcie bo ślisko jak cho...jak cho cho!

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

ekhem... Jedna uwaga...
Niestety: "Ho, ho", a nie "CHo, cho..."
:-)
Ala

Sowia Stópka pisze...

No patrzajta, ludziska!

Anonimowy pisze...

Ma Pani racje ;]]
Stać i moknąć na deszczu to naturalne;-) A moknąć na końskim grzbiecie to jest jednak coś innego,coś fajnego ;))

Anonimowy pisze...

A wiem bo się w piątek przekonałam ;]
Pozdrawiam Gosia