niedziela, 8 listopada 2009

Gdy coś nie wychodzi...

Jakże często zadajemy sobie to pytanie"dlaczego mi nie wychodzi?". Przyczyny mogą być bardzo różne jednak na czele ich wszystkich stoi nasza osobowość, to w jaki sposób myślimy o naszych koniach i samym sobie. Często moi młodzi uczniowie borykają się tym problemem nie potrafiąc obudzić w sobie tej stanowczości, tej pewności siebie pozwalającej na to by nasz koń poczuł się przy nas bezpieczny i zechciał uznać w nas swojego przewodnika. Obserwuję więc bezradnego adepta sztuki jeździeckiej dryfującego bezradnie po placu i nie mogącego zrobić nic by odzyskać utracony autorytet ponieważ kiedy była pora na to by wyjaśnić koniowi kto będzie w tańcu prowadził jeździec pozwalał najspokojniej w świecie by to koń przejął przewodnictwo. Nie znalazł w sobie dość miejsca na tego zmyślnego giganta, którego powinien obudzić w sobie każdy kto chce skutecznie uprawiać jeździectwo.
Pragnę też poświęcić kilka słów kwestii palcata, od którego tak gwałtownie wielu się odżegnuje uznając jego używanie za rodzaj kary i brutalność. Otóż moim skromnym zdaniem nic bardziej błędnego. Palcat w ręku mądrego jeźdźca ma być jedynie narzędziem upominającym. Nikt, przynajmniej w Borsukach, nie wymaga byście okładali konia tym palcatem bez pamięci. Zależy mi jedynie na tym by nie uczyć koni "dziadostwa" poprzez wielokrotne, coraz mocniejsze używanie łydki, wolałabym by po delikatnym sygnale łydka, zignorowanym przez mojego konia zastosować upomnienie po czym natychmiastowe wzmocnienie pozytywne jeżeli koń zereaguje poprawnie. Potem ćwiczenie powtarzamy ponownie i zazwyczaj koń raźno idzie na przód już po pierwszym delikatnym sygnale łydką. To właśnie takie delikatne upomnienia plus prawidłowe zastosowanie pomocy pomogą nam przekonać konia do tego by jednak nas usłuchał. Nie możemy sobie pozwolić na to by nasz wielki przyjaciel od pierwszego momentu dyktował nam tempo i kierunek jazdy. Niestety prawda jest taka, że nie wszyscy z nas urodzili się by być przewodnikami stada, niektórzy długo muszą się tego uczyć, inni nigdy nie będą w stanie narzucić swojej woli nikomu a zwłaszcza koniowi. Z czystym sumieniem mogę przytoczyć tu przykład Majki, która jest urodzonym przywódca, spokojnym, pewnym siebie i niezłomnym w dążeniu do celu. Jest jedną z niewielu osób, które akceptuej i uznaje mój Lazar- uważam to za wielki dar. Osobą, która długo pracowała na swój autorytet u koni i osiągnęła niewątpliwy sukces jest Alicja. Zadatki na świetne amazonki mają moje młodziutkie uczennice Natalia i Ola, które po wielu nieudanych próbach postanowiły zmienić się wewnętrznie i odnaleźć w sobie tego wspaniałego kogoś kto jest w stanie zapanować nad końskim umysłem bez próżnego siłowania się z jego ciałem.
Zarzucono mi czas jakiś temu, że katuję swoich uczniów wciąz powtarzanymi komendami "pięta nisko, palce do konia". Przyznam, że zastanowiłam się nad tym, przyjrzałam swojej pracy pod tym właśnie kątem i zdecydowałam się wyjątkowo przyznać rację samej sobie. Będę powtarzać to zalecenie dopóki nie ujrzę porządanego efektu ponieważ pieta nisko i palce do konia to ustawienie, które po pierwsze stanowi podstawę bezpieczeństwa i mnie osobiście uratowało kiedyś życie, po drugie- tu z głębokich przemyśleń Alicji- takie ustawienie stopy powoduje, że łydki nie obijają sie o boki konia i nie podskakują w szalony sposób dając pięć tysięcy błędnych sygnałów jednocześnie a po trzecie w tej pozycji stopy uwypukla się łydka, która jest naszym centrum dowodzenia.
Na koniec jeszce i ku przestrodze nadmienię, że dla młodych jeźdźców, którzy dopiero zaczynają przygodę z jeździectwem i jeszcze nie wiedzą tak na prawdę, w którą stronę będą chcieli się rozwijać najlepszym początkiem są podstawy ujeżdżenia ponieważ stanowią one bramkę do innch ciekawych dyscyplin i jednak większość koni w odwiedzanych przez was stadninach będzie nauczonych pracować na tradycyjnych ogłowiach i reagować na tradycyjne sygnały, nauczcie się ich nim zdecydujecie co dalej chcecie robić ze swoim jeździectwem.

przepraszam za błędy ortograficzne i literowe, nie są one wynikiem mojego ignoranctwa- ten tekst powinnam umieszczać pod każdym postem

10 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Ja zawsze mam palcat. Potrzebuję tego przedłużenia ręki, bo wymagają tego moje marne umiejętności. Ale koń się palcata nie boi i nie muszę nim walić mocno tylko hmm gilać. Nawet pomagam sobie w ten sposób, że końcówką palcata smyram po ganaszach jak chce wyjaśnić koniowi, że łydka przed popręgiem przestawia mu przód tak więc zgadzam się tu z Tobą Dominiko w całej rozciągłości. Palcat nie ejst złem, xle to go można użyć, zresztą jak wszusykiego, nawet gołej ręki. A z palcami do konia to mam takie nowe doświadczenia, że chodzi bardziej o rotowanie uda do środka niż o na siłę wyginanie stopy. Samo przekręcenie stopy w kostce powoduje tylko usztywnienie i zablokowanie nogi od kolana w dół. A przyłożenie nogi od samej góry automatycznie układa dobrze i łydke i stopę usadzając w siodle bardzo głęboko. Ciekawe to choc kurcze strasznie trudne i boli, podobno tylko na początku hehe czekam keidy przestanie. Zaintrygowały mnie te nietradycyjne sygnałe.. co masz na mysli, bo nijak nie zgaduję?
hanzia

Anonimowy pisze...

No! To teraz się będę nazywać przywódcą! Ha! Oczywiście żartuję ;]. Mój Lazar tak ładnie brzmi no i ja go kocham bo to taki głuptas jest, ale kochany. ;)
Ana

Anonimowy pisze...

Ach, możnaby te pani posty czytać zamiast tych wszystkich książek o ujeżdżeniu. Pani blog jest trochę jak szafa w pewnym filmie: wszystkie książki do niej włożone przemieniała w ciastka...
A ja pamiętam jak kiedyś nie miałam palcata, a Astra nie chciała iść, to ją pacnęłam po zadzie gołą ręką a wy się śmiałyście... :-D
Pozdrawiam, Alice.

Anonimowy pisze...

ktoś coś mówił?

Anonimowy pisze...

A kto coś napisał i nie zechciał się podpisać?
Alice

Sowia Stópka pisze...

Czy ktoś coś mówił? Halo?

Anonimowy pisze...

brak mi słów ... :-(

Sowia Stópka pisze...

Porównanie mojego bloga do szafy uważam za słodkie jak owe ciastka, które z niej wydobywano. Co do nietradycyjnych sygnałów starałam się po prostu uniknąć brutalnego słowa "partaczenie" bo z tymże a nie innym zjawiskiem spotykam się często u swoich nowych uczniów a oni zapytani skąd to wzięli mówią "ale przecież tak mnie uczyli w stajni X" albo "tak się jeździ w stylu X". O stajniach i stylach X niewiele mi wiadomo wiem natomiast, że w Borsukach i wielu innych znanych mi stajniach nie da się wykonywać figur na ujeżdżalni z rzuconymi wodzami lub z łydkami daleko przed orkiestrą.
(musiałam się poprawić, łydek na łopatkach prawdę mówiąc nigdy nie widziałam:-))

Anonimowy pisze...

to "brak mi słów" to ja hanzia pisałam... jednak czytasz gg? jak miło

Sowia Stópka pisze...

Ostatnio przez dłuższy czas nie bo mój komputer jest w naprawie i korzystam z pożyczonego.