sobota, 23 października 2010

Dobrze móc a nie musieć



Lubię te momenty gdy już wszystko mam. Mam ogrodzenie zimowe, mam prąd, mam owies, siano, buraka a woda jeszcze nie zamarzła- czy powinnam urządzać święto zamarzniętego kranu? Jeśli tak to zapewne w oprawie dyń i zniczy. Przed zimą życie w stajni powoli zaczyna zwalniać, mniej się pracuje, mniej jeździ bo nie zawsze pogoda zgrywa nam się z czasem, więcej za to jest czasu na rozmowy i budowanie zaufania zwłaszcza jeśli ma się w stajni dorastającą pannicę.
W tym miejscu wielkie pokłony należą się mojej Asterce, która okazała się nieoceniona pomocnicą w tych wszystkich końskich zabawach z Figą. Astra pojawia się zawsze wtedy kiedy potrzebna jest pomoc, asystuje przy tych elementach, w których Figa nie czuje się jeszcze pewnie, pomaga mi dodawać małej odwagi a potem jak jest już dobrze to po prostu odchodzi i zostawia nas same. Muszę przyznać, że miałam wiele mieszanych uczuć kupując Asterkę bo wiecie, że nie preferuję lekkich koni a już zwłaszcza kucyków ale dziś muszę zwrócić honor wszystkim kucykom świata, którym Astra wystawia najlepsze świadectwo.
Cezar młodnieje- jak zwykle na przednówku. Jego wyczyny podczas zabaw kiedy to w ułamku sekundy potrafi zamienić głowę w zad lub na odwrót zapierają mi dech. Wczoraj w terenie znów powiózł Olę i wydawać by się mogło, że przecież gruby to zaraz się zmęczy- błąd- duży może więcej.
A ja poganiałam klaczkę, która i tak już prawie nie dotykała ziemi i nie mogłam Cezara dogonić, za to solidnie przewiało mi dynię- będzie można ją wydrążyć na moje ulubione święto.
Ponieważ teraz niewiele się u nas dzieje a jeśli już, to tylko w weekendy kiedy nas odwiedzacie, zwolnił również mój koński blog. Tych którzy są spragnieni częstszego kontaktu oraz fanów mojej zatrważającej twórczości i przemyśleń zapraszam do Młynka - tam dzieje się trochę więcej.

Brak komentarzy: