poniedziałek, 15 września 2008

Mam dość


Mam dość i chętnie wlezę w najgłębsze krzaczysko w lesie.
Pewnie to dopadła mnie jesienna melancholia a jeszcze pewniej to syndrom zbliżających się dzikich zawodów w Liwie. Zawody są towarzyskie i jako takie mięliśmy nadzieje do końca je traktować. Pojawiły się niestety osoby dla których konkurs urósł do miary Pucharu Świata. Osoby te nie tylko wprowadzają nerwową atmosferę ale również psują nam wszystkim szyki i dobry humor. Wśród zawodników zrobiło się nerwowo i co za tym idzie wzrasta ogólne zamieszanie i mnożą się pretensję. Zadziwiające dla mnie jest to przede wszystkim, że głównymi prowodyrami całego niemiłego zamieszania są dzieci. To one (podżegane przez dorosłych zapewne) już od miesiąca patrzą na siebie na wzajem bykiem i zarzucają jedne drugim krecią robotę (bo ty nie chcesz żebym ja wygrał!).
Przerażające i niesmaczne!!!
Miała być świetna zabawa a jest gorzej niż rok temu. Poważnie się zastanawiam czy chcę brać udział w tej paradzie próżności. chcę czy nie chcę- muszę. Muszę być tam gdzie mój koń i pilnować bezpieczeństwa i jego i Asi.
Atmosfera napięcia przeniknęła oczywiście po części do naszej cichej spokojnej Rusi. Konie wyjeżdżają i nie wyjeżdżają średnio trzy razy na dzień. Moje zdanie jest takie, że konkursowy parkur wystarczy przejechać dwa-trzy razy przed konkursem celem pokazania go koniom. Są jednak tacy, którzy twierdzą że najlepiej siedzieć tam z końmi cały tydzień, opłacać treningi, które niewiele już przecież zmienią , trzymać konie w obcej stajni i codziennie dowozić tam młodzież. Ja odpadam, również finansowo tym bardziej ze każdy dzień nieobecności konia w Rusi to utrata klienta, i dycha za pensjonat. Nazbiera się.
W tym całym zamieszaniu widać jak wyłażą z nas wilcy, gęsi i barany, że już o świniach nie wspomnę. Tylko jedno mam do dodania: żal koni!

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Urocze zdjęcie jak zwykle:)
Co do zawodów... Ja nie skaczę, ale w zeszłym roku byłam na przygotowaniach (na samych zawodach nie mgołam). Określiłabym to chyba wyścig szczurów.
I z relacji Asi K. i jeszcze jednej koleżanki też wyciagnęłam podobne wnioski...

Anonimowy pisze...

My chcemy kibicować Asi. A co tam się przejmować innymi. Są zawody to trzeba się postarać powalczyć z samym sobą i wyskakać swój najlepszy wynik. Reszta to.. imponderabilia :-) Cejlon maluje transparent!
Hanzia