wtorek, 9 września 2008

Nawet przez sen


W związku z utrapionym nadejściem jesieni i zbliżającym się niechybnie terminem powrotu do domu (smutno nam oj smutno!) mamy teraz mnóstwo czasu na pracę nad sobą i naszymi końmi. Wczorajszej nocy cały czas ćwiczyłam przez sen figury na ujeżdżalni, szukałam równowagi w dosiadzie, ćwiczyłam przejścia i do bólu obciągałam pięty aż rano nie mogłam ustać na nogach.
Za dnia zrobiłam to samo na placu. Obserwująca mnie Asia dostrzegła zmianę nie tylko we mnie ale i w Cezarze a ktoś kto zwykle śmiał się ze mnie i mojego grubego konia dziś nie śmiał się wcale.
Ja sama poczułam nareszcie czym jest dobra współpraca i zaczęłam dostrzegać gdzie najczęściej popełniałam błędy. Żałuję, że musiało upłynąć tyle czasu bym zrozumiała, że mój przyjaciel kocha mnie bezwarunkowo i zrobi wszystko o co poproszę jeśli tylko będzie mnie "dobrze słyszał".
Ale ja oczywiście robiłam sobie śmiechy, że " magiczna lina", że " cudowny kij" i przyznaję, nie starałam się zrozumieć, byłam maszyną, jedną z tych którymi tak teraz pogardzam.
A dzisiaj poczułam oto po raz pierwszy w życiu jak kolosalne 800 kilo (może już chociaż 780) ustępuje w kłusie od delikatnego sygnału łydką o kilka dobrych kroków i przyjmuje prawidłową pozycję.
Mam ochotę wrzeszczeć "Jestem królem świata".
Ale zamiast tego przed zaśnięciem policzę Cejlony i podziękuję z tego miejsca mojej drogiej Hanzi.
To dzięki doświadczeniom tej pary- Hanzi i Cejlona ja mogę teraz nauczyć się jak rozmawiać z Don Cezarem.
Dziękuję

Brak komentarzy: