czwartek, 13 marca 2008

Kobyłka u Płota

Kobyłka- jednostka nieskomplikowana i pogodna, nieustraszony kaskader, pogromca leniwego konia Jawora, oddany pomocnik. nie prowokowany nie kąsa.


Oto Piotruś zwany przez wszystkich Kobyłką. Należy do mojej ekipy od samego początku i chociaż nieuważny i roztargniony to jedno trzeba mu przyznać, zawsze jest pod ręką gotów do pomocy. Jest przy tym Kobyłka chłopcem bardzo oddanym i serdecznym. Jego świat jest nieskomplikowany podobnie jak jego uczuciowość. Istnieje w nim mama,którą Kobyłka kocha, istnieje dom w Grazymach ze zwierzętami, którymi się opiekuje i ludźmi, których należy słuchać. Poza tym Kobyłkę niewiele obchodzi. Niestety uroczy naiwniak Kobyłka jest obiektem złośliwych docinków ze strony sprawniejszych kolegów. Łatwo wpada w złość a wtedy może ukąsić. Mnie wprawdzie nigdy nie ugryzł ale raz, gdy pokłóciliśmy si e podczas pracy i nakrzyczałam na biedaka , ten podstępnie zamknął mnie w siodlarni. Nieźle się musiałam nakombinować, żeby stamtąd wyjść i dobrze się zastanowiłam zanim następny raz zadarłam z Kobyłką.
Piotruś uwielbia jezdzić konno. Czyni to z ogromnym zaangażowaniem i uporem. Niejednokrotnie zachodzi potrzeba powstrzymywania go przed dalszym poganianiem biednego konia, który ma już powyżej uszu kobyłkowych okrzyków radości. Przy tym Piotruś nie przejmuje się wcale okazywanym przez konia niezadowoleniem, nie ważne czy zdenerwowany koń wierzga i sadzi barany czy zrezygnowany kładzie się na ziemi w akcie rozpaczy. Piotrka zupełnie to nie zniechęca. Dla tego zawsze przychodzi na zajęcia jako pierwszy i pierwszy dosiada konia Jawora- naszego konia do hipoterapii. Jawor ma skłonności do okazywania biernego oporu lub zniechęcania jeźdźców radosnymi podskokami gdy akurat nie ma ochoty żeby ktoś kołatał mu się po grzbiecie. Tu Kobyłka jest jak znalazł. Znakomicie potrafi przełamać upór konia, aż w końcu ten zrezygnowany poddaje się i wybiera pokorną pracę pod następnymi chłopcami. Tak to się kręci życie w Grazymach gdzie jedni bez drugich jesteśmy bezradni i jak się okazuje nawet terapeuta- szef zamieszania może być i jest nikim bez swojej wiernej grupy.

I tak sobie myślę, na przykładzie Kobyłki, że teoretycznie terapeuci są po to by rozwijać zdolności podopiecznych i organizować im zajęcia ale jest też druga strona medalu. Podopieczni są nam potrzebni, bez nich nas nie ma i jakże miło jest przebywać wśród oddanych przyjaciół i tworzyć coś wspólnie z nimi. Jakże swojsko oderwać się od gonitw codzienności i bezpiecznie wylądować w Grazymach, gdzie jest ktoś dla kogo jest się pępkiem tego świata.

Brak komentarzy: