niedziela, 8 czerwca 2008

Śmierć i Podatki


W skarbówce przeżyłam chwile grozy. Z resztą człowiek już zmęczony tymi urzędami i nie myśli logicznie. Otóż oświadczono mi, że nip mogę sobie załatwiać w rodzinnym Rzeszowie a nie tutaj. Uwaga! Cztery dni do końca terminu a oni mnie wysyłają do Rzeszowa! Odeszłam więc od zmysłów a potem wróciłam stanowczym głosem nakazując sobie spokój. Oczywiście okazało się, że ten nip o który chodzi mogę wypełnić na miejscu bo to tylko zgłoszenie aktualizacji. Następny schodek pojawił się przy sprawach lokalowych. Kazali przedłożyć akt własności lokalu i umowę z właścicielami. Cały wieczór szukałam z teściami aktów i próbowałam nakłonić ich by usiedzieli chwilę na miejscu bo do spisania umowy potrzebne mi ich nipy, pesele i inne bzdury. Teść zgubił swój dowód- akurat w porę - więc numer jego dowodu jest zmyślony- i co wy na to?
W skarbowym wszystko przeszło. Cóż, skoro moja bliska koleżanka prowadząca duży i rzucający się w oczy biznes od roku nie rozlicza się ze skarbowym i popaliła przypadkiem faktury w piecu...i nic. Co za chory naród.
Ale to jeszcze nie koniec. Ze skarbówki poszłam do zusu załatwić ostatnią już pieczęć. Przy okazji dowiedziałam się, że jeżeli mam zamiar płacić zniżkowy zus to- uwaga, trąby, bębny, werble...
nie wolno mi świadczyć usług dla Grazym.
Wiedziałam oczywiście, że jest przepis zabraniający świadczenia usług byłemu pracodawcy ale myślałam, że dotyczy to ostatniego, który nas zatrudniał a nie wszystkich od prawieków!!!
I co teraz??? Straciłam najmocniejszego klienta, Grazymy straciły mnie jako terapeutę, chłopcy przestaną jeździć konno a ja pójdę z torbami. Już poszłam.
Jak teraz odzyskam należność za trzy miesiące pracy, które odbębniłam na czarno będąc bezrobotną? Ratunku!

Brak komentarzy: