Okazuje się moi drodzy, że zimna jesień nie tylko sprzyja ciągłemu wzrostowi kozaczków i podgrzybków w naszym borsuczym lesie ale może się zdarzyć również, że grzybami porośnie koń. Tak się stało z moim nieszczęsnym przyjacielem Cezarem, który nie dość, że zgubił podkowę i z winy atmosfery opisanej przeze mnie w poście "Bezsilność" nie może się biedak doczekać kowala, to jeszcze jego grzbiet i zad porosły złośliwe (żeby nie powiedzieć sromotne) grzyby.
Ten kogo kiedykolwiek spotkała podobna przyjemność na pewno wie czym to pachnie. Człek wolałby w try miga przyrządzić sobie potrawkę z muchomorów wiosennych a co dopiero biedne konisko poddawane od wczoraj wcierkom, których nienawidzi.
Co jest przyczyną grzybicy nie możemy się domyśleć. Na początku podejrzewałam, że kraciasty czaprak Oli jest swoistą ";świerzbową koszulą". Ola jednak uświadomiła mnie, że jest to raczej niemożliwe gdy się czapraka nie używało wcześniej, no chyba że Harda...
Tak czy inaczej grzyb przyjechał wraz z Cezarym w tajemniczy sposób.
Teraz mamy zabawę z wcierkami na bazie leku, który nie dość, że drogi to jeszcze przewidziany na o połowę mniejszego konia. Cezar piekli się niemiłosiernie a mnie oblewają zimne poty na myśl o tym jak ta cholera jest zaraźliwa- nie o siebie się boję rzecz jasna ale głównie o Frodziaka i spółkę. Mamy więc dezynfekcję szczotek tatowym spirytusem i inne profanacje. Litości!
6 komentarzy:
O rany! Biedny Cezarek...:(:(
A ja mam pytanie... Czy można sie umówić na jazdę teraz w weekend lub w poniedziałek? (będzie wolny, przynajmniej w szkołach)
Wprawdzie jeszcze nie wiem, czy będę miała transport, ale jakby się udało to się postaram, zeby tata mnie zaiózł^^
Ala M.
w takim razie trzymamy kciuki za poprawę stanu rzeczy. u nas też nieciekawie, pęknięte kopyto u najmłodszego panicza, a tam pęknięte, nie ma 1/5 owego kopytka. Nie mamy problemu z kowalem, ale za to brak współpracy z owym wspomnianym wcześniej paniczem i brak kantara na jego prawie karej głowie uniemożliwia "kowalską" interwencję...ehhhh....
Alu w niedzielę wyjeżdżam i nie ma mnie do wtorku ale w piątek i sobotę czekam na ciebie.
Monetkon, dzięki za wsparcie będzie dobrze. Zrobię sobie kurs kowalski za 17 tysiaków a konie posmaruje musztarda co i tobie radzę:-))
12 tys. Jak zwykle wyolbrzymiasz i pogłębiasz dołki moja droga Koleżanko :-)
Nie wiem kto tak lekkomyślnie nazywa mnie "droga koleżanką" ale osoba znać mnie musi od podszewki skoro wie, ze ja jak zwykle... Informuję osobę, że informacje o kosztach kursu mam z pierwszej ręki (od p. Antczaka) i są świeżutkie bo sprzed miesiąca.
Bardzo dokładnie słyszałam, jak Pan Józef mówił, że 12 tys. Przepraszam, że zapomniałam się podpisać - Hanzia :-)
Prześlij komentarz